U siebie

Ostatnio wędrowaliśmy w Dzień Matki, tym razem wyjazd wypadł w Dzień Ojca.

23-24 czerwca przeżyliśmy czternasty wspólny wyjazd. Szliśmy z Radzionkowa przez Łubie do Kotulina. Przeszliśmy łączny 44 kilometry – w sobotę 24 km a w niedzielę 20 km.

Ten wyjazd rozpoczęliśmy w nieco innym miejscu, niż zakończenie 13. wyjazdu, a mianowicie w bazylice w Piekarach Śląskich. Po Mszy Św. pojechaliśmy na miejsce ostatniej mety, czyli na Księżą Górę w Radzionkowie. Stamtąd już normalnie, pieszo, wyruszyliśmy na wędrówkę.

Pierwszy przystanek mieliśmy w centrum Radzionkowa, po 1,5 km drogi. Tak wcześnie, bo znajduje się tam zaprzyjaźniona z Górnośląskim Klubem Przyjaciół Camino piekarnia, w której można uzyskać okolicznościową pieczątkę do paszportu. A jeden z klubowiczów, który ostatnio towarzyszył nam w końcówce drugiego dnia, postanowił pójść z nami, zabierając również żonę. Oprócz pieczątki zostaliśmy poczęstowani różnymi słodkimi wypiekami.

Szliśmy dalej przez miasto, dochodząc do Bytomia – Suchej Góry, gdzie dołączyła do nas rodzina, która nie mogła być od samego rana. Od tego miejsca prawie w komplecie (bo część dzieci się rozchorowało, a część pojechała na wakacje) pielgrzymowaliśmy dalej.

Miasto się skończyło i weszliśmy do lasu w rezerwacie Segiet. Była więc chwila na wspólną modlitwę. Przeszliśmy przez Repty (gdzie znajomy proboszcz częstował dzieci lizakami), Ptakowice aż doszliśmy do Zbrosławic.

W Zbrosławicach mieliśmy dość nietypowe, choć spodziewane spotkanie. Wieści o naszym wędrowaniu rozeszły się wśród znajomych, znajomych znajomych, aż dotarły do Gościa Niedzielnego, który przeprowadził z nami wywiad. Efekt tej rozmowy będzie dostępny pewnie niebawem.

Ze Zbrosławic poszliśmy w kierunki Kamieńca, potem polami do Księżego Lasu, aż wreszcie doszliśmy do Łubia. Tutaj dzięki uprzejmości sołtysa zostawiliśmy wózki i hulajnogi w domu parafialnym i autami wróciliśmy na miejsce noclegu.

Nocleg tym razem mieliśmy u siebie. Jedna z rodzin mieszka w Wieszowej, 4 km od Zbrosławic, więc nie szukaliśmy noclegu gdzie indziej. Był więc domowy posiłek, pyszności z ogniska i tradycyjnie już modlitewny wieczór, z racji czerwca tym razem pod hasłem „Serce Jezusa”. Najwytrwalsi wypisywali widokówki z pozdrowieniami do później nocy.

Niedzielę rozpoczęliśmy śniadaniem z przepyszną kiełbasą własnej roboty. Potem szybkie pakowanie i pojechaliśmy na Mszę Św. do Łubia. Po Mszy odebraliśmy od sołtysa sprzęt i w deszczu wyruszyliśmy w drogę.

Deszcz nie był intensywny i wkrótce przestał padać. Na postoju przy lesie dzieci zajęły się zbieraniem ślimaków, których po opadach było bardzo dużo. Do Toszka weszliśmy z taką prędkością, jak chyba nigdy dotąd 🙂 To pewnie zasługa odmawianych po drodze różańców.

Na rynku w Toszku urządziliśmy sobie dłuższy postój wygłupiając się trochę przy tym. Za Toszkiem szliśmy dalej szlakiem Św. Jakuba Via Regia uważając, żeby wybrać właściwą trasę, bo tutaj rozpoczyna się inne Camino – Droga Śląsko-Morawska.

Ostatni bardzo malowniczy odcinek z Ligoty Toszeckiej do Kotulina pokonaliśmy nieśpiesznie, zatrzymując się jeszcze przy jednym gospodarstwie i ucinając sobie pogawędkę z mieszkańcami. Czternasty etap zakończyliśmy przy kościele pw. Św. Michała Archanioła w Kotulinie.

Obszerna galeria zdjęć z wyjazdu

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *