Kraków i Jura

Dziesiąty wspólny wyjazd na szlak już za nami. Tym razem wędrowaliśmy w dniach 4-5 listopada 2017r. pokonując trasę z krakowskich Łagiewnik do Sołuszowej (25 km w sobotę i 22 km w niedzielę).

Ten wyjazd dla wszystkich rozpoczął się w sobotni poranek. Rozpoczęliśmy Mszą Św. w kaplicy Św. Jakuba w Sanktuarium Jana Pawła II w Krakowie. Mszę odprawił dla nas wikary z naszej parafii, który specjalnie w tym celu przyjechał do Krakowa. Bardzo za to dziękujemy!

Po Mszy zjedliśmy śniadanie, tym razem na parkingu pod sanktuarium. Po bardzo chłodnym poranku (+1 stopień) z każdą minutą robiło się coraz cieplej, słońce świeciło wysoko a niebo lśniło błękitem. Pogoda wymarzona i trochę niespodziewana, bo cały tydzień było dość nieciekawie.

Wyruszyliśmy w kierunku centrum Krakowa. Trzeba przyznać, ze do Kazimierza szlak był dobrze znakowany (choć nieco inaczej niż na mapach elektronicznych). Pod Wawelem nieco się posililiśmy i chcieliśmy przejść przez dzieciniec zamku. Jednak dla wawelskiej ochrony nasze hulajnogi były rowerami, a z rowerami na teren zamku wchodzić nie wolno. Trudno, obeszliśmy więc Wawel i poszliśmy na Rynek.

Na Rynku trafiliśmy akurat na hejnał z wieży mariackiej o godz. 12.00. Dalej wędrowaliśmy przez Kraków, nadkładając nieco drogi z powodu remontów i zamkniętych ulic. U wylotu Krakowa dołączyliśmy do Szlaku Orlich Gniazd, który to szlak towarzyszył nam do końca niedzieli.

Zaraz za Krakowem, w Zielonkach, mieliśmy zamówiony obiad w osiedlowej pizzerii. Dalej szliśmy przez Pękowice i Giebułtów, aż do stromego zejścia (już po ciemku) do drogi łączącej Nową Wieś z drogą nr 94. Tutaj musieliśmy zboczyć nieco ze szlaku, gdyż nocleg mieliśmy w harcerskim ośrodku wypoczynkowym w Korzkwi.

Po ciepłym posiłku i zakwaterowaniu w pokojach pojechaliśmy po auta a wieczór spędziliśmy oglądając relację z objazdowej pielgrzymki po Półwyspie Iberyjskim Uli i Bena.

Mimo, że kościół w Korzkwi był nieopodal, na niedzielną Mszę pojechaliśmy do Modlnicy. To najbliższy kościół, w którym była Msza Św. o godz. 7.00. Wszędzie indziej pierwsza Msza było dopiero o 8.00.

Po Mszy Św. było już jak na poprzednich wyjazdach – wspólne śniadanie, pakowanie i wyjście na trasę. Wróciliśmy do miejsca, gdzie poprzedniego dnia opuściliśmy szlak i poszliśmy dalej. Mimo dość późnej jesieni dolina Prądnika była nadal kolorowa i urokliwa. Dodatkowym miłym gestem był pan, który z bardzo starej drewnianej chaty puścił muzykę Chopina a dodatkowo zaśpiewał „Słoneczko nasze rozchmurz buzię”.

Pogoda tego dnia nadal sprzyjała – było słonecznie i ciepło. Pewnie dlatego szlak był zatłoczony pieszymi o rowerzystami a w Ojcowie zrobił się spory korek. Podążając za muszelkami zeszliśmy z głównej szosy i bardzo stromym podejściem wspinaliśmy się na skałki. O ile dla pieszego turysty takie podejście to nic nadzwyczajnego, to dla dla wózków dziecięcych, przyczep rowerowych i hulajnóg to już nie lada wyczyn. Ale kto sobie z tym nie poradzi, jeśli nie my? 😉

Po tej przeprawie szliśmy jeden odcinek drogą, ale już do Pieskowej Skały doszliśmy znów przez skałki i górki, które tym razem były dużo łatwiejsze. Ostatni odcinek, ponad trzykilometrowy, do kościoła w Sołuszowej, pokonaliśmy po ciemku. Na szczęście prawie cały czas był chodnik, więc wędrowanie było bezpieczne. Na sam koniec czekając na przetransportowanie samochodów podbiliśmy paszporty u bardzo życzliwego i sympatycznego księdza. Zmęczeni, ale zadowoleni wróciliśmy do domu.

Zdjęcia z wyjazdu jak zwykle na osobnej stronie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *