Cud, słońce i deszcz

Majowy wyjazd to już 21 wspólne spotkanie na Jakubowym szlaku. Z Legnicy dotarliśmy do Pielgrzymki.

Rozpoczęliśmy dość wyjątkowo. 1 km od miejsca, gdzie zakończyliśmy poprzedni wyjazd znajduje się kościół pw. Św. Jacka, w którym w 2013 roku miał miejsce Cud Eucharystyczny. Wikary tej parafii opowiedział nam o tym wydarzeniu a następnie wzięliśmy udział we Mszy Św.

Po tych przeżyciach najwyższa pora była wyruszyć w drogę, i to nie całkiem krótką. Do miejsca naszego noclegu do pokonania zostało jeszcze 24 km. W słonecznej aurze przeszliśmy przez Legnicę i weszliśmy na bardziej odludne ścieżki.

Jeden z odpoczynków urządziliśmy sobie w Willi Włoskiej – ruinie dawnej willi i sporego folwarku. Drogę umilaliśmy sobie śpiewem przy gitarze. Tak tak, tym razem dołączyła do nas kolejna nowa osoba, która zabrała ze sobą gitarę. Witamy wśród nas i od razu dziękujemy za piękną grę i śpiew.

Dalej obeszliśmy węzeł autostradowy (S3 i A4) i w zaczynającym się deszczu zaczęliśmy przechodzić przez kolejne wioski. W jednej z nich jeden z mieszkańców poczęstował nasze dzieci lodami 🙂 Bardzo to miły i sympatyczny gest.

Deszcz nie ustawał, ale nam to nie przeszkadzało. Nawet przedziurawione koło w wózku nas nie zatrzymało. Dotarliśmy do Prusic, gdzie w dzięki staraniom księdza proboszcza zostaliśmy przyjęci w wiejskiej świetlicy przy remizie strażackiej.

Zamówiliśmy taksówkę, żeby przetransportować samochody. Taksówkarz – gawędziarz opowiadał nam nieco o niedawnej historii Legnicy. Gdy już wszystko i wszyscy byli na miejscu zjedliśmy przepyszną kolację i przy modlitwie i śpiewach przy gitarze spędziliśmy resztę wieczoru.

Niedzielę rozpoczęliśmy dość nietypowo jak na pielgrzymkowe standardy. Każdy mógł się wyspać do woli, bo jedyna Msza Św. w Prusicach jest o godz. 11.00. Taki plan dnia wydawał się też rozsądny ze względu na pogodę. Poranek był bardzo ulewny, a według prognoz deszcz miał stopniowo się zmniejszać i ustąpić około 14.00. Wcześniej więc zjedliśmy śniadanie, spakowaliśmy się i trenowaliśmy czytania i psalmy, gdyż ksiądz proboszcz zaprosił nas do aktywnego uczestnictwa we Mszy Św.

Po Mszy Św. proboszcz bardzo nas zachwalał przed swoimi parafianami – że tak idziemy sami, bez księdza, i jeszcze 4 części różańca odmówimy, godzinki i koronkę – a parafianom na majowe ciężko się wybrać.

W końcu wyruszyliśmy w drogę. Trochę jeszcze padało, ale to nie była ulewa i można było wędrować. Gdy doszliśmy do Złotoryi w zasadzie przestało padać. Za miastem szliśmy przez malownicze tereny Krainy Wygasłych Wulkanów, już w zasadzie w słońcu. Po dotarciu do kościoła w Pielgrzymce zamówiliśmy tego samego taksówkarza i mogliśmy wrócić do domu. Trochę tylko szkoda, że w miejscowości o takiej nazwie nie ma w soboty porannej Mszy Św. – cóż, przy następnym wyjeździe poradzimy sobie inaczej.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *