Wrocław, czyli Miękinia

Po zimowej przerwie wracamy na Jakubowy szlak. Dziewiętnasty wyjazd miał miejsce w dniach 2-3 marca 2019 r., czyli w ostatni weekend karnawału. Udało nam się przejść Wrocław i dotrzeć do Miękini.

Sobotę rozpoczęliśmy oczywiście Mszą Św., ale nie w Trestnie (nie ma tam porannych Mszy Św. w soboty) tylko w Siechnicach, które poznaliśmy na wcześniejszym wyjeździe. Początek trasy był bardzo zimny, nawet przez chwilę padał śnieg. Zaraz za Trestnem zaczyna się Wrocław. Szlak przez spory odcinek stara się ominąć bardzo zaludnione miejsca. Do ścisłego centrum wpada przy Panoramie Racławickiej, potem przechodzi przez Rynek i zaczyna wyprowadzać z miasta zachodnią stroną. Przejście przez duże miasto bywa męczące, ale ma też zalety, np. w postaci galerii handlowych z toaletami 🙂 Dodatkowo przejście umiliła nam swoją obecnością rodzina jednych z nas mieszkająca we Wrocławiu.

Sobotnie wędrowanie zakończyliśmy na parkingu przy szkole i przedszkolu, kawałek za stadionem. Nie było to nasze miejsce noclegowe. Niestety nie udało się znaleźć we Wrocławiu, więc na nocleg pojechaliśmy na metę niedzielnego wędrowania, do Miękini.

W Miękini została nam udostępniona część sporego budynku, w którym mieści się szkoła i przedszkole. Mieliśmy więc ciepło, wygodnie, przestronnie, z ciepłym prysznicem, jadalnią a nawet obsługą w kuchni i całodobowym stróżem. Wykorzystaliśmy to miejsce i czas kończącego się karnawału do zorganizowania małego balu przebierańców z dostojnym polonezem rozpoczynającym bal 🙂

W niedzielę poszliśmy na Mszę Św. do Miękinii, gdzie dane nam było aktywnie włączyć się w uświetnienie Eucharystii poprzez służbę liturgiczną, czytania i psalm. Po śniadaniu wróciliśmy do Wrocławia, aby kontynuować pieszą wędrówkę. Zachęceni przebraniami poprzedniego wieczoru wykorzystaliśmy dwa stroje średniowiecznych pielgrzymów i wędrowaliśmy w nich.

Pod względem pogody niedziela była przyjemniejsza i cieplejsza. Trasa też nieco spokojniejsza, bo trochę lasem, trochę skrajem zabudowań. No i jak to wiosną – przez gruntowe drogi pełne błota i kałuż 🙂

Na tym wyjeździe udało nam się przejść 42 km (22 km w sobotę i 20 km w niedzielę). Kilometry do Zgorzelca topnieją – jeszcze tylko niecałe 160 km i będziemy przy granicy niemieckiej.

Zdjęcia z wyjazdu

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *